Tytułu brak, bo jestem już zbyt zmęczony, by jakiś wyczarować, a mam ochotę napisać choć parę słów dla samej satysfakcji ich napisania. Let's go.
Po pierwsze spędziłem święta na wsi. Było dość ciężko z różnorakich powodów, których nie wymienię, bo po coż znów się smucić, wystarczy, iż nastroje oscylowały wokół dna przez pierwszych parę dni tego skądinąć całkiem wesołego okresu. Fakt, iż spędziłem je (święta B.N.) na wsi rzutował naturalnie na moją obecność w tym jakże pociągającym, wirtualnym świecie.
Po drugie doszedłem do wniosku, że tematyka moich planowanych opowiadań nie ulegnie specjalnie zmianie w stosunku do pierwszego, które ujrzało światło dziennie jakiś (dość długi) czas temu. Zmieni się setting. Nie chcę rezygnować z sci-fi ale prawdopodobnie cofnę wszystko o kilkadziesiąt lat. Nie ma to jak dobra inspiracja w postaci ruchomych obrazków, zresztą całość będzie wtedy znacznie bliższa memu sercu, ubóstwiającemu od niedawna pewne znane dzieło pewnego znanego reżysera, traktujące o pewnym znanym przestępcy (choć wolę nazywać go 'przedsiębiorcą'), granego przez pewnego znanego aktora.
Po trzecie wrzucę jutro pierwsze dwie strony opowiadania, dla którego stworzyłem ten blog, jest przeciętne (wręcz słabe, słabsze niż pierwsze co mówi całkiem sporo o jego jakości) ale być może sprawi mi radość (chciałbym posiadać netbooka, by móc pisać w pociągach , nie wiem dlaczego ale pociągi mnie... pociągają, dobrze mi się w nich myśli).
Po czwarte odkryłem Kindle. Jest w pytkę. Póki co sam program, pewnie istnieje masa podobnych, które umieją to samo ale ja poznałem akurat ten i doszedłem do wniosku, że czytanie za jego pomocą jest supcio. Do tego pewni (coś dziś dużo tej pewności) ludzie udostępnili kompletnie za free masę zajefajnych dzieł literatury różnorakiej, adres? Proszę, oto on:
http://freekindlebooks.org/
Doszedłem wręcz do wniosku, iż posiadanie samego urządzenia o tej samej nazwie co program, który zassałem (tak, bingo, Kindle), wydaje się naprawdę funky (to czytanie w pociągach i zabieranie ze sobą kilkudziesięciu książek o łącznej wadze nie przekraczającej wagi... małej takiej). Z drugiej strony moje dywagacje doprowadziły mnie do spostrzeżenia, iż niewielki, 13calowy netbook też nie waży za dużo, książek pomieści sporo, a do tego mogę na nim pisać. Fuck yeah anyone?
Po piąte, wracając od Jarka, po krótkiej rozmowie z Bocianem na schodach niedaleko jego domu, stwierdziłem iż powiedzenie 'zaraz ci przypierdolę' wydaje się znacznie bardziej wulgarne aniżeli 'zaraz ci pierdolnę'. To drugie jest wręcz pieszczotliwe przy odpowiedniej modulacji, to pierwsze natomiast zachowuje brzydki, agresywny podtekst.
Branoc.
Po pierwsze spędziłem święta na wsi. Było dość ciężko z różnorakich powodów, których nie wymienię, bo po coż znów się smucić, wystarczy, iż nastroje oscylowały wokół dna przez pierwszych parę dni tego skądinąć całkiem wesołego okresu. Fakt, iż spędziłem je (święta B.N.) na wsi rzutował naturalnie na moją obecność w tym jakże pociągającym, wirtualnym świecie.
Po drugie doszedłem do wniosku, że tematyka moich planowanych opowiadań nie ulegnie specjalnie zmianie w stosunku do pierwszego, które ujrzało światło dziennie jakiś (dość długi) czas temu. Zmieni się setting. Nie chcę rezygnować z sci-fi ale prawdopodobnie cofnę wszystko o kilkadziesiąt lat. Nie ma to jak dobra inspiracja w postaci ruchomych obrazków, zresztą całość będzie wtedy znacznie bliższa memu sercu, ubóstwiającemu od niedawna pewne znane dzieło pewnego znanego reżysera, traktujące o pewnym znanym przestępcy (choć wolę nazywać go 'przedsiębiorcą'), granego przez pewnego znanego aktora.
Po trzecie wrzucę jutro pierwsze dwie strony opowiadania, dla którego stworzyłem ten blog, jest przeciętne (wręcz słabe, słabsze niż pierwsze co mówi całkiem sporo o jego jakości) ale być może sprawi mi radość (chciałbym posiadać netbooka, by móc pisać w pociągach , nie wiem dlaczego ale pociągi mnie... pociągają, dobrze mi się w nich myśli).
Po czwarte odkryłem Kindle. Jest w pytkę. Póki co sam program, pewnie istnieje masa podobnych, które umieją to samo ale ja poznałem akurat ten i doszedłem do wniosku, że czytanie za jego pomocą jest supcio. Do tego pewni (coś dziś dużo tej pewności) ludzie udostępnili kompletnie za free masę zajefajnych dzieł literatury różnorakiej, adres? Proszę, oto on:
http://freekindlebooks.org/
Doszedłem wręcz do wniosku, iż posiadanie samego urządzenia o tej samej nazwie co program, który zassałem (tak, bingo, Kindle), wydaje się naprawdę funky (to czytanie w pociągach i zabieranie ze sobą kilkudziesięciu książek o łącznej wadze nie przekraczającej wagi... małej takiej). Z drugiej strony moje dywagacje doprowadziły mnie do spostrzeżenia, iż niewielki, 13calowy netbook też nie waży za dużo, książek pomieści sporo, a do tego mogę na nim pisać. Fuck yeah anyone?
Po piąte, wracając od Jarka, po krótkiej rozmowie z Bocianem na schodach niedaleko jego domu, stwierdziłem iż powiedzenie 'zaraz ci przypierdolę' wydaje się znacznie bardziej wulgarne aniżeli 'zaraz ci pierdolnę'. To drugie jest wręcz pieszczotliwe przy odpowiedniej modulacji, to pierwsze natomiast zachowuje brzydki, agresywny podtekst.
Branoc.
Comments
Post a Comment